środa, 25 lutego 2015

Rozdział 7

Edward Sharpe, The Magnetic Zeros - Home

Całe tłumy znalezionych uczniów kierowały się do stołówki, by podpisać się na jednej z wielu stron równo ułożonego pliku kartek, po czym ruszyli w stronę swoich pokoi. Hidan sprawdził się w roli osoby, która kryje, podręcznikowo. Znalezienie kryjówki, która umknie uwadze jego bystrych oczu, jasnej latarce, czy czujnych uszu, zakrawało z cudem i to na skalę światową. Głównie dlatego, że w zabawie brała udział prawie cała szkoła, dlatego liczył się nie tylko pomysł, ale też czas w jakim go realizowano. Wszakże kto pierwszy, ten lepszy. Po półtorej godzinie intensywnego szukania została już tylko jedna osoba i to ona będzie zwycięzcą. Hidan podszedł do leżącego na kamiennym blacie megafonu, po czym, przykładając go do ust, oznajmił, że zabawa dobiegła końca. Wziął plik kartek spiętych błękitnym spinaczem i zaczął dokładnie analizować całą zawartość, przejeżdżając palcem po każdym wyrazie, próbując sobie przypomnieć twarze właścicieli nazwisk. Zatrzymał się na pustej rubryce, która należała do zwycięzcy zabawy. Uśmiechnął się drapieżnie, biorąc dokument pod pachę i kierując się w stronę gabinetu dyrektorki. Po oddaniu papierów powolnym krokiem ruszył w stronę swojego pokoju, wszakże godzina była już późna, a szukanie wycisnęło z niego całą energię, którą chciał przeznaczyć na granie w eroge.

W tym samym czasie Miyu powolnym, ociężałym krokiem włóczyła się po szkole szukając miejsca, w którym mogła by przenocować. Mimo dobijania się do drzwi należących do jej pokoju, żadną siłą nie potrafiła mnie zmusić, bym ją wpuściła. Zrezygnowana i wyczerpana szarpaniem drzwi usiadła na jednej z wielu kanap w holu i po długiej walce z sennością, w końcu oddała się Objęciom Morfeusza.

Następnego dnia, po uprzednim wykonaniu porannej toalety, pokierowana przez głos wydobywający się z głośników, udałam się w stronę sali gimnastycznej. Stanęłam w jednym z wielu rzędów uczniów, którzy poza stylem uczesania, nie różnili się od siebie praktycznie niczym. Na sali było słychać straszny szum, złożony z setek głosów. Harmider, jaki zapanował w pomieszczeniu, okiełznała pani dyrektor, która zaraz po podejściu do mównicy, donośnym głosem zarządziła ciszę.
- Dziękuję za wasze zaangażowanie podczas wczorajszej zabawy - powiedziała takim głosem, jakby jej przemówienie miało co najmniej dziesięć stron. - Zwycięzcę naszej zabawy przedstawi wam przewodniczący samorządu uczniowskiego. Zapraszamy! - po tych słowach odsunęła się w bok, a do mikrofonu podszedł młody czarnowłosy chłopak.
- Witam was wszystkich. Nazywam się Reiji Sakamaki - powiedział oficjalnym tonem. - Przypadł mi ten zaszczyt - albo nie - przedstawienia osoby, która wygrała we wczorajszej zabawie. Na początek jednak chciałbym poprosić na scenę Hidana Ishimurę, osobę wyznaczoną do szukania. - wśród oklasków na scenę wkroczył wspomniany chłopak, po czym stanął obok Reiji'ego. Pani dyrektor podała siwowłosemu małą kopertę, w której znajdowało się imię i nazwisko zwycięzcy. - Zwycięzcą oraz zwolnionym na tydzień z prac domowych zostanie..! - zapowiedział, po czym odsunął się od mównicy . Jego miejsce zajął Hidan, który trzymając wyciągniętą z koperty karteczkę, zbliżył się do mikrofonu.
-Twoja stara - powiedział cudem powstrzymując śmiech i starając się, aby wyglądało to jak najbardziej wiarygodnie. Od razu został odepchnięty oraz odebrano mu papierek, a śmiech rozchodzący się po sali tylko go usatysfakcjonował.
- Najmocniej przepraszam za kolegę - wtrącił przewodniczący. Przeczytał nazwisko widniejące na maszynopisie. - Jednak zwyciężyła Twoja Stara. - wzruszył ramionani, obracając napis w stronę publiczności.

Faelven: Witam! Muszę przyznać, że jakoś nie miałam pomysłu na ten rozdział, pisałam tak na spontana xD. Jednak ważne, że jest, a wena (mimo że pomysły daje głupie) siedzi gdzieś niedaleko i dyktuje co napisać. Oby jak najdłużej! Zwłaszcza, że olimpiada z przedsiębiorczości wysysa ze mnie całą chęć do życia.
Pozdrawiam!

Rozdział 6

Black Veil Brides - New Year's Day

Kiedy usłyszałam o chowanym to parsknęłam śmiechem, jak reszta zebranych, po czym otworzyłam oczy szeroko ze zdziwienia jak się okazało że dyrektorka przystała na ten pomysł. Potem coś tam mówiła o nagrodzie... Zaraz jakiej nagrodzie?
- ....entuzjazmu, więc ujmę to tak: kto wygra, nie będzie dostawał lekcji, co wy na to? – wszyscy na to zaczeli klaskać. Po ponownym uciszeniu uczniów wybrała osobę która miała szukać, oświetliła go latarką i kazała się przedstawić.
- Jestem Hidan – powiedział uśmiechając się do tłumu... a raczej damskiej części. Co za... kretyn. Dobra. Nieważne. Dyra kazała mu się odwrócić, żeby nic nie widział. Nie żebym podważała autorytet dyrektorki ale no... no wiecie. W każdym razie, jak ten „jak-mu-tam-było” zaczął liczyć to polazłam do wyjścia ze stołówki. Zobaczyłam Ame, i zaczęłam się przeciskać w jej stronę. A wiecie co ona zrobiła? Idzie sobie dalej. Ehh i co to jest za siostra? I jak jeszcze byłam tuż, tuż to zamknęła mi drzwi do Naszego pokoju przed nosem i przekręciła zamek.
- Ama! Otwórz! Ama no! – jęczałam przed drzwiami.
- Spadaj! Nie mam zamiaru Ci otwierać, po tym co mi zrobiłaś! Idź sobie! – odkrzyknęła i już nie działały moję krzyki czy raczej bardzo głośne szepty. 

Ze zrezygnowaniem ruszyłam na poszukiwanie miejsca do schowania. Coraz bardziej zdołowana że mogę nie wygrać, no dobra nie obchodzi mnie ta nagroda, ale teraz mogła bym siedzieć w pokoju i gra... a no tak, no to nieważne. Dalej tak wędrując zobaczyłam szafki, no wiecie takie na kurtkę, książki i inne takie pierdoły. Chwyciłam pierwsze lepsze drzwi, zamknięte, następne też. Kiedy podchodziłam do końca okazało się że przed ostatnia szafka jest otwarta. Chciałam nawet wejść ale, no cóż tam ktoś był.
- Zamknij drzwi i spieprzaj – powiedział ktoś. Czy mi się wydaje czy ja znam ten głos...
- Kto ty? – odpowiedziałam ignorując to co powiedział wcześniej, jak zwykle. Jaka ja jestem zuuaa (Faelven potwierdzi xD dop. Amine).
- Nieważne spadaj stąd – ups, chyba go zirytowałam.
- No weź! Nikt mnie nie chcę przygarnąć, nie znalazłam lepszej kryjówki, a jak ty byś wstał zamiast siedzieć to byśmy się zmieścili, nie daj się prosić.
- Nie – co za nieugięty koleś.
- SZUKAM!!! – odbiło się echem po każdym korytarzu. Spiełam się wewnętrznie, myśląc jakie mam szanse na znalezienie nowej kryjówki. Z matmy akurat jestem przeciętna, ale to gołym okiem widać że nie mam żadnych szans, więc wepchnęłam się na siłe do tej cholernej szafki.
- Co ty robisz?! – krzyknął mieszkniec małej szafeczki.
- Zamknij się, chcesz żeby nas znalazł? – szepnęłam z grozą, wbijając mu przez przypadek (słowo że przez przypadek!) kolano w krocze. Syknął z bólu.
- Sorki – szepnęłam ponownie, tym razem przepraszająco – ale mógłbyś się jakoś tak ustawić żeby było nam obu lepiej – dodałam po chwili z wrednym uśmieszkiem, którego on nie wiedział, ale kit z tym. Mówiłam już żę lubie wkurzać ludzi? Jak nie to mówię teraz, po prostu to uwielbiam! Ten wyraz wkurwienia na twarzach ludzi i ich udawanie że nic ich nie rusza, that’s the dream! A on był wkurwiony i to bardzo. Czuję się spełniona. Ale kontynuując pokierowałam go żeby wstał, następnie obróciłąm nim tak żeby się nie skapnął, i sama usiadłam na krzesełku które musiał przynieść sobie sam. No cóż smuteczek.
- Co..? Złaź, trzeba było sobie przynieść samej krzesło – jego reakcja była natychmiastowa, a mnie to dalej bawi.
- Czy ty myślisz? Nie zmieściłyby się tutaj dwa krzesła – powiedziałam udając że boleje nad jego głupotą. Chyba udało mi się go bardziej wkurwić. Chyba na pewno, bo mnie pociągnął do góry i zaczął się przypychać żeby zająć swoje, w jego mniemaniu, miejsce. Jak to zwykle bywa, ja zaczełam z pasją się z nim wykłócać o to krzesło. Nawet nie usłyszeliśmy kroków, a to akurat ważne w zabawie w chowanego. Drzwi zupełnie niespodziewanie otworzyły się i no cóż grawitacja zadziałała. Chociaż może trochę bardziej korzystnie dla mnie, bo wylądowałam na, jak się okazało po tym jak ten jak-mu-tam-było zaświecił latarką, Itachim. Dlatego jego głos był znajomy! Nie zapominając o ważnym szczególe, a mianowicie walnąć go ponownie z kolana poniżej pasa (oczywiście znowu nie chcący).
- Itachi? Co to za laska? – oboje spojrzeliśmy się na niego jak na debila, przy okazji mrużąc oczy bo nam świecił letarką prosto w gałki oczne. Itachi zrobił to co podpowiadał mu instynkt, a mianowicie zepchnął mnie i wstał, wkurzony oczywiście. Konsekwencje musiały być. Ja wstałam odrobine chwiejnie, przez co ten jak-mu-tam.... Hidan! No właśnie! Przez co Hidan mnie przytrzymał w tali, albo inaczej położył swoją rękę tam gdzie jest strefa zakazana. Odsunęłam się o krok, patrząc na niego jak bym miała mu tą rękę uciąć siekierą... kusząca propozycja, może kiedyś.... Zaraz o czym to ja... a tak Hidan i Itachi.
- Jak masz na imię, maleńka? – zapytał zalotnie Hidan.
- To jest Miyu. Co mamy robić po złapaniu? – zapytał.
- Iść do stołówki. Nie chciałabyś się ze mną umówić? – ble, jego wzrok jest tak perwersyjny że aż, no po prostu fuj.
- Nie, ale mogę Ci dać namiary na kilka szmat, które z chęcią by z Tobą poszły do łóżka, znaczy na randkę – powiedziałam uśmiechając się pocieszająco. No co? Już nie ma perwersyjnego wzroku, to mi się go żal zrobiło. Poklepałam go po ramieniu i skierowałam się do stołówki, a za mną Itaś. Jak już byliśmy przed drzwiami którymi wyszłam (ze stołówki, tak btw dop. Amine), odwróciłam się do niego.

- Gdybyś nie zaczął tej bójki to on by nas nie znalazł – O tak! Pięć – Zero dla mnie!

Amine: Hej ludziki! Jak widać ja też wróciłam! Po wielu dniach kiedy Faelven mnie męczyła o rozdział, a konkretnie żebym dała jej przeczytać to co napisałam, dałam rade dokończyć. Długość jest pewnie dla was za krótka a dla mnie jest nawet okey, znaczy no taka przeciętna, jak na mnie oczywiście XD Szczerze to dzisiaj w nocy spać nie mogłam więc tak myslałam i myślałam, a mi to długo zajmuje dlatego nie spałam do 4, no i wymyśliłam koniec. Mam nadzieje że się podoba, a jak nie to mówić co się nie podobało, bo będę gryźć! A jak wam się podoba to też mówcie xD dobra ja idę rysować zadanie do szkoły, życzcie mi powodzenia! :D

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 5

Vance Joy - Ritide


Stałyśmy zszokowane, patrząc na postać przed nami. Ciężko było nam się poruszyć, mrugnąć, czy chociaż unieść klatkę piersiową. Opanowałam się jednak, nim całkowicie straciłam zmysły.

- Idźcie przodem - powiedziałam w stronę Sasoriego, po czym obróciłam się w kierunku tamtej postaci. Poczekałam chwilę, aby się oddalili, po czym kontynuowałam. - Dobry wieczór - siliłam się na uprzejmy ton.
- Czemu szlajacie się w taką pogodę po dworze?! - krzyknął, nie zwracając uwagi na moje przywitanie.
- Nie jesteś już naszym ojcem, więc nie powinno cię to interesować - Miyu, wręcz wypluła te słowa. Ojciec, bardzo śmieszne.
- Tak się witasz po siedmiu latach rozłąki? - oburzył się. - Myślisz, że kto finansuje twoje wydatki, niewdzięczna smarkulo?
- Nie mam ci nic do powiedzenia. - Założyła ręce na piersi i parsknęła w jego stronę.
- Wystarczy Miyu - upomniałam siostrę nim powie o słowo za dużo. - Wybacz tato, ale się śpieszymy. - Ukłoniłam się w jego stronę. - Do widzenia.
Odkąd pamiętam dobrze dogadywałam się z tatą. Mimo że był surowy, dzieliliśmy pasję, jaką było jeździectwo. Dlatego tak mnie zabolało, gdy rozstał się z mamą. Byłam rozdarta między nienawiścią a tęsknotą, nie wiedząc, które boli bardziej. Od przeprowadzki widziałam go ledwie raz, na sali sądowej. W przeciwieństwie do mnie, Miyu nigdy nie układało się z tatą, nawet nie próbowała tego zmienić. Mimo to, dorastanie w niepełnej rodzinie nie jest przyjemne. Jakaś część mnie ucieszyła się na jego widok, inna chciała po prostu odwrócić się i zapomnieć, a jeszcze inna chce wykrzyczeć wszystkie żale, dać upust nienawiści. Jednak nie zrobiłam nic, tylko szłam w stronę akademika, ciągnąc siostrę za sobą. Nim się spostrzegłam staliśmy już przed bramą, na drodze prowadzącej do strzelistego budynku, w którym mieszkałyśmy.
- Ama, puść mnie już - wyjęczała Miyu, a ja oswobodziłam ją z żelaznego uścisku. Złapała się za rękę, pocierając lekko miejsce, w którym ją trzymałam. Zaśmiałam się pod nosem, przez co zgromiła mnie spojrzeniem.
- Gomene.. - powiedziałam cicho patrząc w podłoże. Nagle niebo przeszyła błyskawica, a zaraz po niej dało się słyszeć donośny huk. Wzdrygnęłam się lekko.
- Chodźmy nim się rozpada. - Nie czekając na moją odpowiedź, wepchnęła mnie przez główne drzwi do szkoły. W środku panowały egipskie ciemności, jedynie małe czerwone światełka wskazywały drogę. Za rogiem zauważyłam jakiś cień, który gdy tylko zorientował się, że nie jest sam, zniknął zlewając się z czernią. Miyu najwyraźniej nie zwróciła uwagi na tajemniczego jegomościa, ponieważ po raz kolejny popchnęła mnie, tym razem w stronę stołówki. Niestety zrobiła to zbyt mocno, gdyż miałam zderzenie czołowe ze ścianą. Na szczęście niegroźne, może nawet obejdzie się bez siniaka.
- Oj - powiedziała jedynie, wymijając mnie i oświetlając sobie drogę latarką z telefonu. Otrzepałam się z niewidzialnych kłębów kurzu, po czym poszłam w jej ślady. Zatrzymałyśmy przed zamkniętymi drzwiami, zza których słychać było straszną wrzawę. Przynajmniej dawało nam to pewność, że nie zabłądziłyśmy, bo po ciemku wszystkie drzwi i korytarze wyglądają identycznie. Miyu złapała za klamkę, po czym gwałtownie popchnęła drzwi. Odskoczyła lekko zaraz po otwarciu.
- Kurwa.. - usłyszałyśmy ciche przekleństwo.  Stałyśmy w milczeniu, czekając na dalszy rozwój akcji.
- Ktoś tu dostanie wpierdol - szepnęłam siostrze do ucha, uśmiechając się jak głupia. Należało jej się!
- Kto to kurwa zrobił?! - Poszkodowany postanowił o sobie przypomnieć, wstając z podłogi i kierując się w naszą stronę. Podszedł do nas jakiś niewysoki chłopak, jego rozczochrane włosy odbijały się na czerwono, ale twarz była praktycznie niewidoczna. Mimo to od razu rozpoznałam w nim Sasoriego.. Rudzi zawsze mają pecha, to przykre.
- J-ja.. - odpowiedziała nieśmiało.
- Ja? Czyli kurwa kto?! - Warknął w jej stronę.
- Mi.. Amane Sanami! - wykrzyknęła dumnie. No co za podła małpa! Chciałam się odezwać, ale Miyu zatkała mi usta.
- Znowu ty.. - Złapał się za obolałą głowę, stękając przy tym cicho.
- W ramach rekompensaty spełnię każde twoje życzenie! - nie widziała do kogo mówi, jednak podszywanie się pode mnie sprawiało jej wielką przyjemność.
Niee! Weź te brudne łapy, Miyu! - próbowałam to wykrzyczeć, przecież nie będę płacić za jej błędy. Nic to nie dało, dlatego postanowiłam po prostu wejść do stołówki i ukryć się w tłumie. Ugryzłam jej rękę, próbując przemknąć nie zauważona przez drzwi. Niestety nadzieja matką głupich. Sasori złapał mnie za ramię, choć właściwie temu miejscu do ramienia trochę brakowało. Mowa tu o piersiach. Mimo że ciemność i ograniczone pole widzenia (jedynym źródłem światła były lampy awaryjne, świecące delikatnym, czerwonym światłem) w jakimś stopniu go usprawiedliwiały, reakcją obronną mojego organizmu był siarczysty cios w policzek, po którym ponownie upadł, a ja poczułam jak się czerwienię. Rękami zakryłam klatkę piersiową, patrząc w ich stronę ze wściekłością.
- Ama, co z tobą! - krzyknęła na widok leżącego chłopaka. - Najpierw go taranujesz drzwiami, a teraz jeszcze bijesz?!
- Miyu! - syknęłam. - Zobaczysz, że kiedyś cię zabiję! - Krzyknęłam wchodząc do pomieszczenia i zostawiając ich samych. Przeciskałam się przez rzesze uczniów, powtarzając w kółko "Przepraszam". Na szczęście mieli dla mnie litość i nie utrudniali mi przeciskania przez tłum. Szukałam miejsca, gdzie mogłabym odetchnąć, pomyśleć i uspokoić się, czyli jakiejś dziury, kąta, czy innego zakamarka. Mogło być cokolwiek. Przechodząc koło lady, zauważyłam duży filar koło pokoju dla personelu. Podeszłam bliżej, ale w zagłębieniu ktoś siedział. Byłam tym zawiedziona, w końcu to takie idealne miejsce odizolowane od reszty stołówki.
- M-mogę się dosiąść? - zapytałam niepewnie.
- Yhm - stęknęła cicho, po czym zajęłam miejsce koło niej.
Zapanowała między nami grobowa cisza, ale nie miałam zamiaru jej przerywać, w końcu chciałam spokoju. - Ano.. - szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałam. Odwróciłam twarz w jej stronę (prawdopodobnie), dając niemy znak, by kontynuowała. - Sachiko.. - Wyciągnęła rękę.
- Co Sachiko? - nie zrozumiałam, ale po chwili doznałam olśnienia. Plasnęłam się w czoło, zastanawiając się, od kiedy jestem taka głupia. - Amane - uścisnęłam jej dłoń. Kilka minut wystarczyło, by przełamać lody. Tematy do rozmów brałyśmy wręcz z powietrza, a każdy był dziwniejszy od poprzedniego. Naszą fascynującą dyskusję o jedzeniu kotów (wszakże  mięso to mięso) przerwał donośny głos, który chrząknął do megafonu.
- Spokój! - krzyknął przyjemny kobiecy głos, jednak zrobił to tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Oddaję głos pani dyrektor.
- Dziękuję Shizune - powiedziała wspomniana kobieta, zaraz po odebraniu megafonu. - Drodzy uczniowie! - zwróciła się do zebranych. - Z powodu zaistniałych okoliczności zajęcia integracyjne dla klas pierwszych odbędą się w późniejszym terminie.
Zajęcia integracyjne? Ona o czymś takim mówiła? Kiedy? - wtem mnie, po raz kolejny, olśniło. Przecież był apel! Szkoda tylko, że nie słuchałam uważnie. Właściwie to wcale nie słuchałam..
- Ależ pani dyrektor! - odezwał się jakiś głos w tyle. - Zróbmy to dzisiaj! Taki klimat może się już nie powtórzyć! - zapewniał.
- Co proponujesz, chłopcze? - zapytała od niechcenia.
- Może by tak.. ee - zająkał. - w chowanego?
Po sali rozległ się delikatny chihot. Wbrew pozorom pomysł nie był taki głupi, dzięki ciemności ta zabawa może być interesująca.


Faelven: Wielki powrót? Prawdopodobnie! Podczas choroby miałam (i nadal mam) wielką ochotę, by coś napisać. I tak po półtora rocznej przerwie pojawia się nowy rozdział! To niesamowite, prawda? Dodatkowo śpieszę że sprostowaniem, dlaczego rozdział wstawiła jakaś 'Faelven'. Odpowiedź jest prosta: Faelven = Kolorowa. Szok normalnie. :o
Mam nadzieję, że po tak długiej przerwie w pisaniu nie wyszłam z wprawy i nie straciłyśmy wszystkich czytelników (w co szczerze wątpię).
Tak więc pozdrawiam was cieplutko! Trzymajcie się! :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 4

Jak wróciłam do akademika odpaliłam lapka i kontynuowałam gre, ale akurat w najciekawszym momencie znowu zobaczyłam czarny ekran. A to nie koniec atrakcji, okazało się że prądu w całym pokoju nie ma jak również w całym budynku. Gdy wyszłam na korytarz zobaczyłam masę ludzi, i gdy już miałam zawracać do własnego pokoju wpadłam na kogoś.
- Miyu? A ty przypadkiem nie wyszłaś?
- Itachi? Dopiero wróciłam i chciałam sobie pograć, ale prąd się skończył, hehe (odwala mi... ale tym się nie przejmujcie xD - dop. Amine)
- A w co grałaś? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- W simsy - powiedziałam, po czym poczułam że się czerwienie. On spojrzał się na mnie zdziwony i już miał coś powiedzieć ale przerwała mu szmata... ops przepraszam zdzira... kurna znowu nie to! Dobra jeszcze raz... Karin mu przerwała.
- Itaś? Dlaczego rozmawiasz z nią? - spytała - ona psuje Ci wizerunek - dodała. Patrzyłam wściekła na nią. Za to jak go nazwała oraz za to co powiedziała. Ale niestety nic powiedzieć nie mogłam bo na choryzącie pojawił się nauczyciel. Żeby nie ryzykować odwróciłam się i poszłąm spowrotem do pokoju. I znowu nie mogłam dokończyć tej czynności, gdyż nauczyciel zaczął mówić.
- Jak pewnie zauważyliście nie ma prądu. Spowodu burzy która się nie dawno zaczęła, jeszcze nie pada ale zaraz zacznie. Zasięgu telefonicznego też nie ma. A teraz nie panikujcie tylko kierujcie się do stołówki.
Napączątku kierowałam się tak jak reszta do stołówki, ale przypomniałąm sobie że Amane jest dalej na spacerze. Nie wiele myśląc poczekałam aż wszyscy pójdą i wtedy wróciłam do pokoju po kurtkę i skierowałam swe kroki w strone głównego wejścia.


<Tymczasem przed akademikiem...>



[...]

- To przeproś mnie szczerze - założyła ręce na piersi. Patrzył się na nią dziwnym wzrokiem, jakby postradała zmysły. "To może być ciekawe" - pomyślała Amane i dalej się przyglądała. Na razie nic się nie działo, bo jak można było zauważyć Sasori nie chce zrobić sceny przy osobie którą ledwo zna (mowa tu o Amane - dop. Amine).
- Czekam... - Nanami traciła cierpliwość. Sasori spojrzał na Amane wilkiem a ona odpowiedziała mu wzrokiem typu "Nigdzie stąd nie pójde". Westchnął.
- Słuchaj Nanami ja... - ponowinie westchnął - ja przepraszam - powiedział. Problem w tym że cicho a skoro już ma okazje go ośmieszyć przed kimś to... oczywiście że skorzysta.
- Słucham? Chyba nie dosłyszałam - powiedziała z tryjumfującym uśmiechem na ustach. Nagle zaczęło padać. Amane równierz się uśmiechała, a gdy deszcz zaczął padać uśmiech jej się powiększył.
-Amane! - usłyszeli krzyk. Sasori odetchnął z ulgą to znaczy że może nie będą go męczyć.


Gdy tylko wyszłam z akademika zobaczyłam trzy postacie, myśląc że może któraś z nich to moja siostra zaczęłam wołać. Podbiegłam bliżej i powiedziałam:

- Nie... ma prądu... jest... burza... mamy iść.. do ... stołówki....
- Miyu, ty i ta twoja słaba kondycja - odpowiedziała wołana. Na to od razu się wyprostowałam.
- Ty masz nie lepszą, więc się odczep! - a ona tylko się zaśmiała i zaczęła się kierować do akademika. Gdy nagle się zatrzymała...
- Nanami a ty gdzie pójdziesz skoro jest burza? - spytała. Dopiero teraz zauważyła że jej nowa znajoma wtula się w brata. Podeszła powoli do niej i ją pogłaskała ją po plecach.
- Idzie z nami do akademika - odezwał się Sasori. I zaczeli powoli iść do akademika.
- A wy dokąd...? - usłyszeliśmy czyjś głos. Gwałtownie odwróciłam głowę w tym kierunku tak samo jak reszta. Otworzyłam lekko usta, gdy zorientowałam się kto tam stoi...

Amine: No hej! :D notka... no jest... ale to chyba widać :P nie będę jej jakoś specjalnie komentować :D a i Uwaga bo naćpałam się wodą (nie mylić z wódą) i mi odwalało jak to pisałam więc... nie bijcie <chowa się pod łóżko> hehe :P mam nadzieje że notka się spodoba chociaż... to byłby cud :D ale no cóż nadzeja matką głópich :P ale lepsza taka niż żadna :D ... mówiłam że mi odwala... dobra to koniec tego :D Pozdrawiam was no i życze weny dla tych co piszą blogi a dla tych co nie to... życze im to co sobie życzą :D haha :P

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 3

Fatboy Slim, Riva Starr - Eat Sleep Rave Repeat



Było już sporo po południu. Słońce chyliło się ku zachodowi, była przyjemna szarówka. Siedziałyśmy w pokoju już od dwóch godzin. Dlaczego? Miyu grała w The Sims 3 i próbowała zmutować sima z kosmitą. Natomiast ja szkicowałam kolejnego konia, no bo co innego? W sumie nie rysowałam tylko tych cudownych zwierząt, ale także niektóre postacie z anime i mang. No ale ile można robić tę samą czynność? Ja zdecydowanie miałam dość.
- Mi, idziemy się przejść? - zapytałam patrząc na siostrę. Nie zareagowała. Dalej patrzyła jak zaklęta w ekran laptopa. Podeszłam do niej cicho i zerknęłam przez ramię. - C-co ty robisz? - parsknęłam śmiechem na widok.. ee.. Kopulującej się simki i kosmity bez cenzury? Tak, tego.
Nie zareagowała, znowu. Ściągnęłam jej słuchawki i trzepnęłam w głowę. Spojrzała na mnie wilkiem.
- Pojebało? - powiedziała z wyrzutem.
- Tak, już dawno. - znowu się zaśmiałam.
-To nie jest śmieszne. - zganiła mnie. - Ja tu tworzę hybrydy! Wiesz jakie to odpowiedzialne zadanie? - zapytała, a ja jebłam.
- A musisz to robić.. No nie wiem. Bez cenzury? - patrzyłam na.. no wiecie. Scenę łóżkową. - To niesmaczne, zwłaszcza, że ten kosmita ma małego. - zachichotałam.
- Ha ha ha, nie. Mnie się tam podoba. - rozmarzyła się, patrząc w ekran. - A po co tu przyszłaś?
- A, no tak. Idziemy się przejść. - odpowiedziałam szybko i odciełam zasilanie laptopa.
- Baka!! - pisnęła, łapiąc się za głowę. - Nie zapisałam!
- Wiem, że tak. Ty co minutę zapisujesz, jak to mówisz : "Na wszelki wypadek".
-No, ale.. To była taka ciekawa chwila. - udała rozpacz. Wywróciłam teatralnie oczami, po czym westchnęłam ciężko.
- Przebierz się i idziemy.


Po piętnastu minutach obie byłyśmy gotowe. Wyszłyśmy z pokoju, uprzednio zamykając drzwi na klucz.
- Gdzie chcesz iść? - zapytałam, chowając kluczyk do kieszeni spodni. Spojrzała na mnie spode łba , widać, że nie miała ochoty na żadne przechadzki.
- Nie wiem. - burknęła.
- No to może do parku? - zapytałam, mimo, że Miyu ciągle nie podzielała mojego entuzjazmu. Ta ciągle stała wpatrzona w dal i nie zwracała na mnie uwagi. - Bosze.. - westchnęłam, ciągnąc ja za rękę. 
Udałyśmy się do parku na obrzeżach miasta, niedaleko szkoły. Był niezwykle obszerny, a przechadzanie po nim sprawiało mi niesamowitą przyjemność. Niestety dobry humor udzielił się tylko mi.
- Kurwa, jak zimno. - syknęła Mi, pocierając o siebie dłonie. Nasz spacer trwał dopiero pół godziny, a ta już pokazywała swoje fochy. - Wiatr tak mocno wieje, liście są wszędzie, a ich kolor jest taaki oczojebny. - marudziła, zerkając na mnie kątem oka. Wiedziałam, że udaje, ale miałam już jej dość. Trudno, niech stracę..
- Miyu.. Jak chcesz, to idź już do domu. - powiedziałam z nadzieją, że jednak zostanie, bo nie chciałam wracać sama, po ciemku.
- To cześć! - cmoknęła mnie w czoło i uciekła w stronę akademika. Spodziewałam się tego, ale nie ukrywałam oburzenia, że moja rodzona siostra woli gry ode mnie. 

Spacerowałam już godzinę. Muszę przyznać, że zaczynałam odczuwać nieprzyjemne szczypanie policzków. Słońce już dawno zaszło, jeżeli jesienne noce nie byłyby tak zimne, z chęcią zostałabym tu dłużej. Ruszyłam wolnym krokiem w stronę bramy. Nagle usłyszałam ciche chlipanie. Odwróciłam się w stronę z którego dochodził dźwięk i ujrzałam dziewczynę w wieku około 14 lat. Podeszłam do niej, zapytać się, co się stało. Usiadłam obok niej na ławce, zwracając na siebie uwagę.
- Ładna noc. - zagadałam, patrząc w jej zaszklone oczy i na otaczający nas jesienny krajobraz.
- T-tak. - powiedziała, tamując łzy. Wytarła twarz rękawem i uśmiechnęła lekko. 
- Coś cie trapi? - zapytałam głupio. Przecież widać, że tak.
- B-bo mój brat.. - zaczęła, a po jej policzkach znów spłynęły łzy wielkości grochów. - On.. on mnie nienawidzi. - powiedziała ledwo słyszalnym szeptem. Objęłam ją lekko ramieniem, patrząc głęboko w oczy.
- Faceci to świnie, nie ma się co przejmować. - uśmiechnęła się lekko, na tą uwagę.
- Masz rację. - szepnęła i wtuliła się lekko we mnie. - Nanami jestem. - przedstawiła się, unosząc delikatnie kąciki ust.
- Ja mam na imię Amane. - odwzajemniłam uśmiech.
- Wiesz, chciałabym mieć siostrę. - powiedziała nieśmiało. - Brat w ogóle się mną nie interesuje..
- A ta właściwie, to jak ma na imię twój brat? - moja ciekawość sprawiła, że nie mogłam się powstrzymać od tego pytania.
- Sasori. - burknęła. Wytrzeszczyłam lekko oczy, gdy usłyszałam to imię. Cóż, wydawał się obojętny na wszystko, ale żeby aż tak? Widząc moją minę dodała. - Tak, ten pan idealny..
- Naprawdę jest aż tak źle? - spytałam trochę z ciekawości.
- Tak. Jedyne co go interesuje to.. właściwie nic. Zawsze udaje takiego obojętnego! - zaczęła na niego bluźnić. - I w prost mówi mi, żebym sobie poszła! Zachowuje się jakby mnie nie kochał! - krzyczała coraz głośniej. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony mogłam się tego po nim spodziewać, ale z drugiej..
- Hej, Nanami - usłyszałyśmy męski głos. Dziewczyna podniosła zapłakane oczy.Przed nami stał nie kto inny ale pan Akasuna!
- Co ty tu robisz?! - wydarła się. - Odejdź!
- Chciałem przeprosić - patrzył w chodnik.  - C- co?! - krzyknęła młoda. - Co ty odwalasz?! 
- Po prostu chcę cię przeprosić, Okey? - odparł zbudzonym tonem.
- To przeproś mnie szczerze - założyła ręce na piersi.

Kolorowa: Łał, to już trzecia notka O.o Trochę to dziwne, że nie znudziło mi się pisanie xD Dobra, oby to się nie stało. A tak wgl to jest jakiś niedosyt? Oby ^^ A i jeszcze jedno. Z końcówką pomogła mi Judith, według której jestę bogię/pierogię xD Tak więc zapraszam do komentowania <patrzy na Aki xD>
Pozdrawiam :*

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 2




Od kilku godzin szukały chłopaka, ale to nic nie dało. Gdy już miały się poddać, usłyszały w głośnikach że jest apel za dziesięć minut. Spojrzały po sobie, i obie pomyślały o tym samym. Tam go znajdą. Ruszyły wolnym krokiem w stronę sali w której miał się odbyć apel. Po drodze zdążyły przyjrzeć się nieco szkole. Była na prawdę ogromna, a dotarcie do celu było nie lada wyzwaniem. Przed drzwiami sali gimnastycznej stała grupka chłopaków, która tarasowała drogę. Przystanęły czekając, aż łaskawie ruszą dupy. Niestety nic takiego nie następowało, więc musiałyśmy zadziałać.
- Przepraszam? - powiedziałam niepewnie, po czym spojrzałam na siostrę. Jej mina także była niewyraźna. Jednak oni nie raczyli nawet na nas spojrzeć. Pieprzone lalusie.
-Ekhem.. - chrząknęła Amane, sprawiając, że zechcieli podnieść na nas paczały. - Moglibyście się odsunąć na chwilkę? - zapytała udając miłą. Jednak oni zignorowali jej pytanie, lustrując nas uważnie.
- Bliźniaczki?! - zapytał chłopak o szarych włosach i wyglądzie alfonsa.
- A co ci do tego, siwy? - odpowiedziałam. No bo po chuj mu ta informacja? Dobra, nie ważne...
- Paczcie jaki pyszczuś - zaśmiał się. - Hidanowi podskakujesz, laluniu? - prychnął, otaczając mnie ramieniem. Amane patrzyła na to wszystko z politowaniem.
- Chodźmy już. - powiedziała, wyswobodzając mnie z jego objęć. Odepchnęła lekko "miłych" panów, a właściwie to sami się odsunęli i weszłyśmy do obszernego pomieszczenia jakim była sala sportowa. Niby wszystko było ok, gdy nagle zobaczyłam go. Kolesia który miał nasze klucze. Podeszłam do niego.
- Hej, słuchaj może to głupio zabrzmi ale jak wpadliśmy na siebie przez moją jakże mądrą siostrę, przez przypadek zgubiłam klucze do pokoju, czy może widziałeś je? - Hidanowi szczęka opadła. Amane zrobiła tak zwany "face palm" i juz chciała wkroczyć rzeby uratować sytuacje ale okazało się że jego reakcja wcale nie była taka zła. Itachi uśmiechnął się delikatnie, wyjął coś z kieszeni. Czym okazały się poszukiwane klucze. Oczy Miyu zaświeciły się (coś w tym stylu: pierwsze dwie sekundy :D). Po czym zawiesiła się na jego szyi  dziękując. Hidanowi szczęka jeszcze bardziej opadła. No bo kurde, nie każdemu po jakiś dwóch sekundach rozmowy laska rzuca się na szyje. Itachi trochę zdezorientowany oddał uścisk. Niestety tą piękną chwile przerwała dyrektorka, zaczynając apel. Siostra zaciągnęła mnie do sali i zajęłyśmy miejsca. Na nie szczęście Amane, chłopacy których spotkaliśmy w drzwiach siedzieli obok, a właściwie to w około. Dlatego że obok niej siedział jakiś rudowłosy chłopak, który chyba należał do tej paczki. Ale nie mówił tak dużo jak reszta, i w ogóle jakby... słuchał tego co dyrektorka mówiła... dziwny jakiś.

- Kurde... - szepnęłam.
- Co się stało? Tęsknisz za twoją konsolą? - zapytała Ama.
- Co tam moje ps3! Ja chce do mojego kompa! Nie rozumiem dlaczego mama mi nie pozwoliła go wziąć, no bo miałam tam same najfajniejsze gry jak... Black & White 2, FlatOut2, Left 4 Dead 2, Minecraft, Kleopatrę  Terrarie, Shoguna, Magicke no i Simsy... dlaczego? T.T Ja chce do mojego kompa! - odpowiedziałam. Mimo iż to były poważne sprawy, to ktoś najwyraźniej uważał je za śmieszne.
- A ty z czego rżysz, idioto? - uśmiech natychmiast znikł mu z twarzy.
- Nie jestem idiotą. - odpowiedział nikt inny jak... (bębny proszę XD dop. Amine) Itachi!
- O przepraszam, uraziłam cie? Baaardzo mi przykro... chcesz cukierka na pocieszenie?
- Nie. Chciałem ci zaproponować że jak chcesz pograć w te gry co wymieniłaś to mogłabyś użyć mojego kompa, ale chyba nie jesteś chętna...
-Co?! - wstałam i z powrotem usiadłam, i cała sala się zaczęła śmiać. A ja oczywiście spaliłam buraka.
- Widać że nowej uczennicy nie podobają się nasze reguły w akademiku - powiedziała dyrektorka, a ja się jeszcze bardziej skuliłam na krześle. Na gorszy temat nie mogła rozmawiać, nie? Jak ja nie lubię szkoły!
Gdy już ta męczarnia się skończyła, pospiesznie wyszłyśmy z sali do naszego pokoju.

- No więc, Itachi, co tam z tymi bliźniaczkami? - spytał się Hidan.
- O co ci chodzi?
- No nie mów że nie jesteś zainteresowany? A może my o czymś nie wiemy? Itachi... Jesteś gejem? - wspomniany chłopak jak reszta zebranych popatrzyła się na Hidana jak debila (którym z resztą jest, Jud jeżeli to czytasz to sorki :P dop. Amine) i przewrócili oczami.
- No co? - spytał się głupio szaro włosy  - No skoro nie jesteś zainteresowany i nie jesteś gejem - tu spojrzał na Itachiego podejrzliwie - to... zaklepuje! Ale będzie zabawa! - Reszta tylko westchnęła, już dawno się przyzwyczaili do Hidana, ale mimo wszystko trudno było czasami go znieść. Itachi nie zareagował mimo, iż chciał, ale wiedział, że to tylko zmotywuje go do działania.
-------------------------
Amine : No hej :D wiem rozdział taki sobie, wiem że krótki ale no cóż... mam problem z weną bo sobie poszła na wakacje no i jeszcze nie wróciła ;( no ale starałam się jak mogłam i mam nadzieje że chociaż trochę się wam spodoba :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 1


Wstałam dzisiaj ciężej niż zwykle. Pewnie dlatego, że dziś rozpoczęcie szkoły. Nie miałam ochoty wychodzić spod kołdry, jednak co trzeba, to trzeba.. 

Podniosłam się i wolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Moje oczy, jakby zlepione, ograniczały mi widoczność do zera. W myślach modliłam się, żeby przypadkiem się nie wypieprzyć. 

- Kurwa! - pisnęłam, gdy uderzyłam małym palcem o kant szafki. No nic, Bóg mnie nie rozpieszcza, gdyż z całej pety walnęłam się w mój czuły punkt. Po kilku chwilach dotarłam w końcu do drzwi łazienki, ale była zajęta. "Cholera!" pomyślałam po czym usłyszałam śpiew. 

- Miyu! Rusz dupę  - krzyknęła. A ta otworzyła drzwi powiedziała krótkie "nie" i z powrotem je zamknęła tuż przed moim nosem. Wściekłam się i poszłam do pokoju żeby jeszcze się zdrzemnąć. Niestety Bóg dalej mnie nie kocha bo jak tylko się położyłam usłyszałam jak Miyu wychodzi i krzyczy że już mogę wejść. Eh... no coż trzeba się ruszyć. Pierwsze co zrobiłam, to udałam się pod prysznic. Woda spływała po moim ciele odprężając i dając przyjemne ciepło. Tego mi byli trzeba. Nie mogłabym zostać tu na dłużej, niestety miałam swoje obowiązki. Z miną męczennika  wyszłam z prysznica i owinęłam się miękkim ręcznikiem. Szybko się ubrałam i nadszedł najgorszy moment. Uporządkowanie siana, bo włosami tego nazwać nie można. Ciekawi mnie tylko co ja robiłam w nocy, że są aż tak sterczące. Zresztą, nie chcę wiedzieć. Po dziesięciu minutach spędzonych na męczarniach, udało mi się okiełznać moją grzywę. Spojrzałam w lustro. Moje odbicie mnie zaskoczyło, byłam jakaś taka ładna i urocza... Pierwszy powód dlaczego nie lubię mundurków szkolnych: są KAWAII!

- Żyjesz Ama? - zapytała Miyu, stojąc przy drzwiach od łazienki. - Nie mów, że zasnęłaś. -zakpiła.

Otworzyłam drzwi, patrząc jej prosto w oczy. Chwilę mierzyłyśmy się spojrzeniami, aż w końcu wypaliłam "Nie" i wyszłam z łazienki.
- Pośpieszcie się! - krzyknęła mama. No tak, trzeba było zabrać walizki, które leżały taak daleko, bo aż metr przede mną! Doczołgałam się do niej i jeszcze raz sprawdziłam, czy wszystko mam. Jeszcze tylko laptop i będę gotowa. Kątem oka spojrzałam na siostrę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Laptop ci nie wystarczy? - powiedziałam, po czym parsknęłam śmiechem. To nie jest normalne brać konsolę do szkoły. Zresztą, ona i tak nigdy się nie uczy, dlatego ja to robię za nas dwie.
-A co ja mam powiedzieć o tobie? - uśmiechnęła się chytrze. Spojrzałam do walizki. Były tam TYLKO potrzebne rzeczy.
-Czy ty coś insynuujesz? - zapytałam podejrzliwie. - Te bloki są mi niezbędne! Tak samo mangi! - prychnęłam.
-A to? - wskazała na książkę z koniem na okładce. Nie była to jakaś tam książka. Byłam z nią dziwnie związana. Podniosła ją i zaczęła kartkować, a we mnie gotowało się "Jeden zagięty róg, a cię zabije!" W końcu zatrzymała się na obrazku pegaza (koń ze skrzydłami). - Yhhhm, "Pegazy to mitologiczne stworzenia, po dziś dzień zamieszkujące naszą planetę". Mam czytać dalej?
Wyrwałam jej książeczkę z rąk i z powrotem schowałam do walizki. 
- Pff! - prychnęłam. Wyminęłam ją i udałam się w stronę samochodu zapakować torby.

Niedługo potem wyjechałyśmy. Droga nie była długa, raptem trzydzieści minut, nie więcej. Pierwsze co przykuło moją uwagę, gdy wyszłam z samochodu, był ogromny budynek, w którym przyjdzie mi mieszkać przez najbliższe dziesięć miesięcy. Ta wiadomość jakoś mnie nie cieszyła, zresztą Miyu była tego samego zadania.
- Powodzenia, dziewczynki. - powiedziała mama ze łzami w oczach, wtulając w nas. Odwzajemniłyśmy uścisk. Po chwili Miyu poszła już do wnętrza szkoły, a ja jeszcze chwilę stałam z mamą. Wiedziałam jak bardzo boli ją to rozstanie, zwłaszcza, że ciągle pamięta tamten feralny dzień..
- Wszystko będzie dobrze. - zapewniłam ją, po czym również zniknęłam za drzwiami. Od razu przywitał mnie ogromny, jasny hol, z którego biło elegancją, ale i prostotą. Rozejrzałam się w poszukiwaniu siostry. Jest! Stała wpatrzona w wystawę gier przez jakąś salą, domyślam się, że była to biblioteka. Zaczęłam iść w jej stronę.
- Miyu! - krzyknęłam. Dziewczyna gwałtownie się odwróciła, wpadając na jakiegoś chłopaka, doprowadzając do upadku obojga. - Kurde. - szepnęłam, podbiegając do niej. - Nic wam nie jest? - zapytałam, wpatrując się w nich z troską. Chłopak, którego powaliła miał długie, kruczoczarne włosy i tego samego koloru, głębokie oczy. Muszę przyznać, był dość przystojny, ale nie lubię uganiać się za facetami, więc uważam go za przeciętnego. - Przepraszam, Mi. - zaśmiałam się kłopotliwie. Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale uprzedził ją nieznajomy.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się do nas w czarujący sposób. - To dla mnie sama przyjemność. - znów walnął banana, po czym zaczął dokładnie przyglądać nam się. - Bliźniaczki? - wypalił po chwili. - Ja Itachi jestem. - złapał najpierw Mi, a potem mnie za rękę i ucałował.
- Ja Miyu, a ta krowa to Amane. - powiedziała, a pod wpływem moje spojrzenia parsknęła śmiechem.
-Miło nam. - odpowiedziałam za siostrę, która ciągle chichotała. - Musimy już iść... - wypaliłam po chwili. - Cześć. - powiedziałam, złapałam siostrę za rękę i pociągnęłam w stronę pokoju. 
- Co tak nagle zakończyłaś rozmowę? - zapytała Mi, patrząc na moją zmieszaną minę.
- Lepiej nie mieszać się w głębsze znajomości. - sapnęłam. 
Dziewczyna zaczęła nerwowo grzebać w torebce . Ojej, chyba wiem o co jej chodzi.
- Ami, bo jest taka możliwość, że.. - urwałam, nerwowo przygryzając wargę. 
- Zgubiłaś kluczyki? - zapytałam z kpiną w głosie.
- Tia, tylko jest coś jeszcze.. Bo jest możliwość, że jak wpadłam na tego Itachiego, to on je zabrał. - powiedziała nerwowo się śmiejąc.
Plasnęłam się w czoło.
- Ciebie o coś poprosić...


~*~

кσℓσяσωα: Tak więc jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że AŻ tak bardzo go nie zlamiłam. :c Ostatnio mam fazę na filmy historyczne (O.o) co jakoś tak po mnie widać. xD Notkę napisałam prawie całą sama, tylko w jednym fragmencie pomogła mi Amine. Teraz czekam z niecierpliwością na Twój rozdział, pisz, pisz. ;*                                                                                                 Pozdrawiam :D