czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 5

Vance Joy - Ritide


Stałyśmy zszokowane, patrząc na postać przed nami. Ciężko było nam się poruszyć, mrugnąć, czy chociaż unieść klatkę piersiową. Opanowałam się jednak, nim całkowicie straciłam zmysły.

- Idźcie przodem - powiedziałam w stronę Sasoriego, po czym obróciłam się w kierunku tamtej postaci. Poczekałam chwilę, aby się oddalili, po czym kontynuowałam. - Dobry wieczór - siliłam się na uprzejmy ton.
- Czemu szlajacie się w taką pogodę po dworze?! - krzyknął, nie zwracając uwagi na moje przywitanie.
- Nie jesteś już naszym ojcem, więc nie powinno cię to interesować - Miyu, wręcz wypluła te słowa. Ojciec, bardzo śmieszne.
- Tak się witasz po siedmiu latach rozłąki? - oburzył się. - Myślisz, że kto finansuje twoje wydatki, niewdzięczna smarkulo?
- Nie mam ci nic do powiedzenia. - Założyła ręce na piersi i parsknęła w jego stronę.
- Wystarczy Miyu - upomniałam siostrę nim powie o słowo za dużo. - Wybacz tato, ale się śpieszymy. - Ukłoniłam się w jego stronę. - Do widzenia.
Odkąd pamiętam dobrze dogadywałam się z tatą. Mimo że był surowy, dzieliliśmy pasję, jaką było jeździectwo. Dlatego tak mnie zabolało, gdy rozstał się z mamą. Byłam rozdarta między nienawiścią a tęsknotą, nie wiedząc, które boli bardziej. Od przeprowadzki widziałam go ledwie raz, na sali sądowej. W przeciwieństwie do mnie, Miyu nigdy nie układało się z tatą, nawet nie próbowała tego zmienić. Mimo to, dorastanie w niepełnej rodzinie nie jest przyjemne. Jakaś część mnie ucieszyła się na jego widok, inna chciała po prostu odwrócić się i zapomnieć, a jeszcze inna chce wykrzyczeć wszystkie żale, dać upust nienawiści. Jednak nie zrobiłam nic, tylko szłam w stronę akademika, ciągnąc siostrę za sobą. Nim się spostrzegłam staliśmy już przed bramą, na drodze prowadzącej do strzelistego budynku, w którym mieszkałyśmy.
- Ama, puść mnie już - wyjęczała Miyu, a ja oswobodziłam ją z żelaznego uścisku. Złapała się za rękę, pocierając lekko miejsce, w którym ją trzymałam. Zaśmiałam się pod nosem, przez co zgromiła mnie spojrzeniem.
- Gomene.. - powiedziałam cicho patrząc w podłoże. Nagle niebo przeszyła błyskawica, a zaraz po niej dało się słyszeć donośny huk. Wzdrygnęłam się lekko.
- Chodźmy nim się rozpada. - Nie czekając na moją odpowiedź, wepchnęła mnie przez główne drzwi do szkoły. W środku panowały egipskie ciemności, jedynie małe czerwone światełka wskazywały drogę. Za rogiem zauważyłam jakiś cień, który gdy tylko zorientował się, że nie jest sam, zniknął zlewając się z czernią. Miyu najwyraźniej nie zwróciła uwagi na tajemniczego jegomościa, ponieważ po raz kolejny popchnęła mnie, tym razem w stronę stołówki. Niestety zrobiła to zbyt mocno, gdyż miałam zderzenie czołowe ze ścianą. Na szczęście niegroźne, może nawet obejdzie się bez siniaka.
- Oj - powiedziała jedynie, wymijając mnie i oświetlając sobie drogę latarką z telefonu. Otrzepałam się z niewidzialnych kłębów kurzu, po czym poszłam w jej ślady. Zatrzymałyśmy przed zamkniętymi drzwiami, zza których słychać było straszną wrzawę. Przynajmniej dawało nam to pewność, że nie zabłądziłyśmy, bo po ciemku wszystkie drzwi i korytarze wyglądają identycznie. Miyu złapała za klamkę, po czym gwałtownie popchnęła drzwi. Odskoczyła lekko zaraz po otwarciu.
- Kurwa.. - usłyszałyśmy ciche przekleństwo.  Stałyśmy w milczeniu, czekając na dalszy rozwój akcji.
- Ktoś tu dostanie wpierdol - szepnęłam siostrze do ucha, uśmiechając się jak głupia. Należało jej się!
- Kto to kurwa zrobił?! - Poszkodowany postanowił o sobie przypomnieć, wstając z podłogi i kierując się w naszą stronę. Podszedł do nas jakiś niewysoki chłopak, jego rozczochrane włosy odbijały się na czerwono, ale twarz była praktycznie niewidoczna. Mimo to od razu rozpoznałam w nim Sasoriego.. Rudzi zawsze mają pecha, to przykre.
- J-ja.. - odpowiedziała nieśmiało.
- Ja? Czyli kurwa kto?! - Warknął w jej stronę.
- Mi.. Amane Sanami! - wykrzyknęła dumnie. No co za podła małpa! Chciałam się odezwać, ale Miyu zatkała mi usta.
- Znowu ty.. - Złapał się za obolałą głowę, stękając przy tym cicho.
- W ramach rekompensaty spełnię każde twoje życzenie! - nie widziała do kogo mówi, jednak podszywanie się pode mnie sprawiało jej wielką przyjemność.
Niee! Weź te brudne łapy, Miyu! - próbowałam to wykrzyczeć, przecież nie będę płacić za jej błędy. Nic to nie dało, dlatego postanowiłam po prostu wejść do stołówki i ukryć się w tłumie. Ugryzłam jej rękę, próbując przemknąć nie zauważona przez drzwi. Niestety nadzieja matką głupich. Sasori złapał mnie za ramię, choć właściwie temu miejscu do ramienia trochę brakowało. Mowa tu o piersiach. Mimo że ciemność i ograniczone pole widzenia (jedynym źródłem światła były lampy awaryjne, świecące delikatnym, czerwonym światłem) w jakimś stopniu go usprawiedliwiały, reakcją obronną mojego organizmu był siarczysty cios w policzek, po którym ponownie upadł, a ja poczułam jak się czerwienię. Rękami zakryłam klatkę piersiową, patrząc w ich stronę ze wściekłością.
- Ama, co z tobą! - krzyknęła na widok leżącego chłopaka. - Najpierw go taranujesz drzwiami, a teraz jeszcze bijesz?!
- Miyu! - syknęłam. - Zobaczysz, że kiedyś cię zabiję! - Krzyknęłam wchodząc do pomieszczenia i zostawiając ich samych. Przeciskałam się przez rzesze uczniów, powtarzając w kółko "Przepraszam". Na szczęście mieli dla mnie litość i nie utrudniali mi przeciskania przez tłum. Szukałam miejsca, gdzie mogłabym odetchnąć, pomyśleć i uspokoić się, czyli jakiejś dziury, kąta, czy innego zakamarka. Mogło być cokolwiek. Przechodząc koło lady, zauważyłam duży filar koło pokoju dla personelu. Podeszłam bliżej, ale w zagłębieniu ktoś siedział. Byłam tym zawiedziona, w końcu to takie idealne miejsce odizolowane od reszty stołówki.
- M-mogę się dosiąść? - zapytałam niepewnie.
- Yhm - stęknęła cicho, po czym zajęłam miejsce koło niej.
Zapanowała między nami grobowa cisza, ale nie miałam zamiaru jej przerywać, w końcu chciałam spokoju. - Ano.. - szepnęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałam. Odwróciłam twarz w jej stronę (prawdopodobnie), dając niemy znak, by kontynuowała. - Sachiko.. - Wyciągnęła rękę.
- Co Sachiko? - nie zrozumiałam, ale po chwili doznałam olśnienia. Plasnęłam się w czoło, zastanawiając się, od kiedy jestem taka głupia. - Amane - uścisnęłam jej dłoń. Kilka minut wystarczyło, by przełamać lody. Tematy do rozmów brałyśmy wręcz z powietrza, a każdy był dziwniejszy od poprzedniego. Naszą fascynującą dyskusję o jedzeniu kotów (wszakże  mięso to mięso) przerwał donośny głos, który chrząknął do megafonu.
- Spokój! - krzyknął przyjemny kobiecy głos, jednak zrobił to tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Oddaję głos pani dyrektor.
- Dziękuję Shizune - powiedziała wspomniana kobieta, zaraz po odebraniu megafonu. - Drodzy uczniowie! - zwróciła się do zebranych. - Z powodu zaistniałych okoliczności zajęcia integracyjne dla klas pierwszych odbędą się w późniejszym terminie.
Zajęcia integracyjne? Ona o czymś takim mówiła? Kiedy? - wtem mnie, po raz kolejny, olśniło. Przecież był apel! Szkoda tylko, że nie słuchałam uważnie. Właściwie to wcale nie słuchałam..
- Ależ pani dyrektor! - odezwał się jakiś głos w tyle. - Zróbmy to dzisiaj! Taki klimat może się już nie powtórzyć! - zapewniał.
- Co proponujesz, chłopcze? - zapytała od niechcenia.
- Może by tak.. ee - zająkał. - w chowanego?
Po sali rozległ się delikatny chihot. Wbrew pozorom pomysł nie był taki głupi, dzięki ciemności ta zabawa może być interesująca.


Faelven: Wielki powrót? Prawdopodobnie! Podczas choroby miałam (i nadal mam) wielką ochotę, by coś napisać. I tak po półtora rocznej przerwie pojawia się nowy rozdział! To niesamowite, prawda? Dodatkowo śpieszę że sprostowaniem, dlaczego rozdział wstawiła jakaś 'Faelven'. Odpowiedź jest prosta: Faelven = Kolorowa. Szok normalnie. :o
Mam nadzieję, że po tak długiej przerwie w pisaniu nie wyszłam z wprawy i nie straciłyśmy wszystkich czytelników (w co szczerze wątpię).
Tak więc pozdrawiam was cieplutko! Trzymajcie się! :)

4 komentarze:

  1. Joł. ~
    No rudzi majo pecha, hihi.
    Jedzenie kotów jest fajne. Sama jem. Mniam. Łyżką. Widelcem. Palcem.
    Jak można tego nie lubić?
    Zabawa w chowanego oznacza...
    GWAŁT!!!!
    chroń swój odbyt, pliz
    ~ żegnam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś taką kreatywną osóbką! Nie zawiodłaś mnie tym komentarzem, dziękuję m(_ _)m
      Miło, że troszczysz się o moją cnotę~ Ale przed orgią nie ma ucieczki :(
      Pozdrawiam~

      Usuń
    2. Przyjdzie jakiś anon jak ja i was zgwałci. B))))))))))))

      Usuń
  2. Siemka xD
    Ojej, musiałam przeczytać rozdział dwa razy, bo strasznie chaotycznie piszesz xD niemniej, już wszystko ogarnęłam i tak…: :P
    Po pierwsze opieprz: dziewczęta, jak można tak porzucać bloga po zaledwie czterech rozdziałach! Wstyd i hańba xD nie no, serio weźcie się zepnijcie! :>
    Kolorowa vel Faelven! Dlaczego tak bezczelnie przerywasz wątki? No tatuś przyszedł odwiedzić swoją córkę, jakoś się wytłumaczyć z tego co się stało i w ogóle, a Amane ją wyciąga do szkoły, w której nie ma prądu, ale chuj z tym będą się bawić w chowanego! xD
    .
    .
    .
    Dziołchy nie wiem co wy ćpacie, ale musicie zwiększyć dawkę xDD
    Nie wiem co jeszcze napisać, idę dalej xDD
    Życzę weny, czasu i ochoty :D :*

    OdpowiedzUsuń